Sytuacja, z którą boryka się obecnie cały świat jest często normą dla podopiecznych wiejskiego hospicjum domowego. Zajmując się osobami nieuleczalnie chorymi, u kresu życia obserwujemy, że poczucie izolacji towarzyszy im każdego dnia.
Ta niepewność jest nie do zniesienia, każdy kolejny dzień jest wielką niewiadomą. Zmiany w naszym życiu dzieją się bez naszej woli i zgody. Nie lubimy zakazów, uwiera nas konieczność dostosowywania się do zaleceń, nawet tych od lekarzy. Mamy tendencje do negowania wszystkiego, targowania się, przesuwania granic, walczenia o swoje racje, stawiania na swoim.
Jeszcze ta monotonia. Codziennie ten sam widok – cztery ściany i sufit. Każdy dzień ma podobny schemat: posiłek, leki, trochę higieny, sen, a przy odrobinie szczęścia jakaś rozrywka.
Nasza codzienność. Jest trudno, dla niektórych nie do wytrzymania. Brzmi znajomo?
Sytuacja, z którą boryka się obecnie cały świat jest często normą dla podopiecznych wiejskiego hospicjum domowego. Opiekując się chorymi i ich bliskimi, mieszkającymi z dala od większych miast, widzimy ich zagubienie. Zajmując się osobami nieuleczalnie chorymi, u kresu życia obserwujemy, że poczucie izolacji towarzyszy im każdego dnia. Dostęp do specjalistów, do rehabilitacji czy aptek jest utrudniony ze względu na odległości i brak transportu. Taki stan nazywa się wykluczeniem komunikacyjnym.
Oto obrazek sprzed czasu pandemii: pani Maria mieszka na Podlasiu, przy samej granicy z Białorusią – na kolonii wsi Siemianówka. Do najbliższego przystanku PKS (autobus nie jeździ codziennie) godzina na piechotę. Do sklepu ma jeszcze dalej, więc zakupy robi w sklepie obwoźnym. W domu umierający na raka mąż. Jej córka zmarła z powodu guza mózgu kilka miesięcy temu. Odwiedzają ją zięć i wnuki, ale wiadomo – w tygodniu każdy ma swoje zajęcia, poza tym to daleko, więc widzą się tylko w weekendy. Nic dziwnego, że my – członkowie zespołu hospicyjnego Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza stajemy się jakby członkami jej rodziny. Podczas wizyty nie wystarcza samo badanie, zalecenia i wypisanie recepty. To dlatego, że lekiem na cierpienie powodowane samotnością może być tylko życzliwa obecność drugiego człowieka. Wszyscy z hospicjum Eliasza, którzy odwiedzamy umierającego pana Mikołaja i jego żonę, panią Marię wiemy, że ograniczenie kontaktów międzyludzkich powoduje falę cierpienia, a co za tym idzie poczucie straty, smutek i strach. Pojawia się również wstyd, że musimy zdać się na innych, choć tego nie chcemy. Obawiamy się być ciężarem, boimy się utraty godności i możliwości decydowania o sobie.
Trudności związane z izolacją, które są obecnie udziałem nas wszystkich, wpływają na relacje we współczesnym społeczeństwie. Doświadczamy poczucia osamotnienia, braku bezpieczeństwa, odrzucenia, co nie jest sytuacją komfortową. To dlatego ludzkość uznała izolację społeczną i odosobnienie za najbardziej dotkliwą formę kary w stosunku do osób łamiących prawo.
Choroba, która ogarnęła cały świat zmieniła naszą rzeczywistość, zmieniła życie nas wszystkich. Czy strach przed wirusem zmotywuje nas do pomocy osobom mieszkającym obok nas, czy raczej będziemy ich unikać, bojąc się zarażenia? Zamknięci we własnych domach czujemy się samotni i przerażeni, a brak kontaktu z innymi pogłębia naszą frustrację. Wsparcie jakie otrzymamy od innych, oczywiście bez potrzeby wzajemnego narażania się, może okazać się lekiem, którego tak bardzo wszyscy potrzebujemy.
Nie wiemy jak dalej rozwinie się sytuacja na świecie. Codziennie zdajemy egzamin z człowieczeństwa, licząc, że poziom naszej solidarności społecznej złagodzi nieco skutki pandemii. Jeden człowiek na balkonie potrafi zainspirować mieszkańców swojej ulicy do wspólnego śpiewania, dodając otuchy całemu światu.
Chorzy będący pod opieką hospicjum domowego Fundacji Proroka Eliasza to ludzie, którzy nadal mają marzenia, pragnienia, cele. Ich perspektywa czasowa jest nieco inna, to zrozumiałe, jeśli pamięta się, że z chorych „kuratywnych”- wyleczalnych, stali się chorymi „paliatywnymi”- tymi, których wyleczyć się nie da, a choroba w przewidywalnym, krótkim czasie doprowadzi do ich śmierci.
Potrzeby tych osób są takie same jak nas wszystkich. Dlatego mimo zakazów i ograniczeń wciąż odbywają się wizyty lekarzy i pielęgniarek hospicjum domowego, których nie da się zastąpić rozmową przez telefon (w czasie pandemii nazywaną teleporadą lub telewizytą). Część z naszych podopiecznych choruje lub umiera na choroby spoza listy chorób finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Opiekę nad nimi, w terenie gdzie nie działa pielęgniarska opieka długoterminowa, gdzie słabo działa opieka społeczna, sprawujemy my, Fundacja Hospicjum Proroka Eliasza – za pieniądze pozyskane od darczyńców.
Lada dzień rusza drugi etap budowy naszego hospicjum stacjonarnego w Makówce. Czy czas zarazy to dobry czas do pomagania wiejskiemu hospicjum? Zobaczymy. My wierzymy, że nie zabraknie ludzi o wielkich sercach, którzy będą chcieli przekazać 1% podatku na budowę tego pierwszego wiejskiego hospicjum stacjonarnego na Podlasiu. W czasie pandemii inne choroby też zbierają swoje żniwo. Wciąż mamy zgłoszenia nowych podopiecznych do naszego hospicjum domowego. Jednak samotność wśród najstarszych mieszkańców Podlasia sprawia, że widzimy ogromną potrzebę jaką jest hospicjum stacjonarne, w którym będziemy mogli opiekować się najstarszymi pacjentami 24h na dobę. Hospicjum jest budowane z datków oraz 1% podatku, dlatego bardzo liczmy na wsparcie każdej osoby, która przeczytała ten artykuł.
Autorzy:
- Monika Ksepko – psycholog w Hospicjum Proroka Eliasza w Michałowie, psychoonkolog.
- Paweł Grabowski – lekarz Hospicjum Proroka Eliasza w Michałowie, specjalista medycyny paliatywnej.
Tekst został opublikowany na stronie charaktery.eu
Sprawdź jak możesz pomóc przekazując 1% na budowę wiejskiego hospicjum na Podlasiu >> PRZEKAŻ 1%