„Jeżeli się nawiąże relację z pacjentem (nie mówię o tym, że ktoś wciska jaja od kur „bo tyle mi zniosą, że sam nie przejem”), jeżeli się z podopiecznymi rozmawia i widzą, że są szanowani (a trudno nie szanować człowieka, który przeżył kilkadziesiąt lat, człowieka w ogóle) i jeżeli człowiek przeżył kilkadziesiąt lat, czasami ma skończone trzy klasy szkoły powszechnej, a jest mądrzejszy niż niejeden filozof, to po prostu wydaje się, że rozmowy z tymi ludźmi to jest kopalnia mądrości.
Kopalnia takiej wiedzy prostej. Świadectwa, które dają opiekując się jedni drugimi, to są po prostu świadectwa o takiej miłości, że nie jeden Romeo i Julia wysiada przy tym. Potrafią tak.
Rekordziści – moi pacjenci, którzy nie doczekali sześćdziesiątej siódmej rocznicy ślubu. Pamiętam, jak umierała ta pani i ten pan szepce nad tą swoją umierającą żoną: ,,moja śliczna, moja kruchutka jak ja będę bez Ciebie żył…” . Albo umierający mąż, szkielet, skóra i kości, i żona, która mówi: ,,my zawsze spaliśmy w jednym łóżku, nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Mimo, że ma raka…, póki jeszcze ciepły, póki jeszcze można się przytulić, póki jeszcze się czuje bezpiecznie, jak ja jestem gdzieś obok”.”