Dlaczego opieka wytchnieniowa dla hospicyjnego zespołu medycznego jest tak potrzebna?
Opowiada psycholog Pani Grażyna Niewiadomska
Zgodnie z klasyfikacją A. Maslowa mamy pięć kategorii potrzeb: fizjologiczne, bezpieczeństwa, przynależności, szacunku, samorealizacji. Są to potrzeby uniwersalne, w które wpisują się takie jak chociażby potrzeba sensu i celowości pracy, ale też potrzeba bycia potrzebnym i docenionym, potrzeba doświadczania wdzięczności, potrzeba wspierających relacji, autonomii, kompetencji. Wszystkie te potrzeby wyraźnie dostrzegam wśród pracowników hospicjum.
Spotkania z psychologiem odbywają się z uwagi na świadomość wymagań emocjonalnych, jakie niesie ze sobą praca wśród osób umierających. Człowiek, wykonujący pracę, która angażuje go emocjonalnie, bardzo mocno narażony jest na ryzyko wypalenia zawodowego. Spotkania z psychologiem pełnią rolę ochronną przed wypaleniem chociażby poprzez zwiększanie samoświadomość pracowników, radzenie sobie z emocjami, poszerzanie wiedzy dotyczącej psychologicznych aspektów umierania i żałoby, bowiem w tym przypadku wiedza ma charakter chroniący. Osoba, która wie, jak przebiega proces przygotowywania się do śmierci zarówno osób chorych jak i ich bliskich, ma szansę właściwie interpretować zachowania swoich podopiecznych, a tym samym skuteczniej wesprzeć, równocześnie chroniąc siebie przed zbędną frustracją. Spotkania z psychologiem odbywają się, ponieważ ciężar wyzwań emocjonalnych, związanych z pracą w hospicjum został zauważony, a pracownik traktowany jest poważnie i z troską, jego dobrostan ma znaczenie.
Dla każdego wypalenie może nadejść w różnym czasie, zależy bowiem od cech osobowościowych, takich jak chociażby asertywność. Osoba, która nie jest w stanie w sposób nieatakujący wyrażać swoich potrzeb czy bronić swoich granic, jest dużo bardziej narażona na wypalenie zawodowe niż tak, która w trudnych sytuacjach przyjmuje postawę asertywną. Do wypalenia zawodowego, według Maslov w dużym stopniu przyczynia się też organizacja pracy, częściej mamy do czynienia z wypaleniem zawodowym tam, gdzie brakuje dobrej organizacji. Każdy człowiek ma potrzebę takiej pracy, do której ma predyspozycje, która najprościej mówiąc, mu wychodzi. Nieznajomość pracownika, jego mocnych stron, ale też tych słabszych, prowadzi do osadzania niewłaściwych osób na niewłaściwych dla nich miejscach. Wypalenie jest zawsze bardziej prawdopodobne, gdy między charakterem pracy a charakterem osoby ją wykonującej występuje duży brak dopasowania. Otoczenie społeczne, w którym przychodzi człowiekowi pracować, ma bardzo duży wpływ na rozwój wypalenia zawodowego. Struktura i funkcjonowanie miejsca pracy kształtują sposób, w jaki ludzie ze sobą współpracują i jak wykonują swoją pracę. Kiedy w miejscu pracy człowiek nie jest dostrzegany, ryzyko wypalenia rośnie w szybkim tempie. Zgodnie z nowszymi teoriami, popartymi badaniami, wypalenie indywidualnych pracowników świadczy więcej o stanie ich miejsca pracy niż o nich samych.
Kluczowe objawy wypalenia to: cynizm i depersonalizacja (dystans emocjonalny od pacjentów czy kolegów z pracy, chłodna postawa wynikająca z przekonania, że lepiej być obojętnym, człowiek minimalizuje swoje zaangażowanie w pracę, a nawet porzuca swoje ideały); wyczerpanie emocjonalne i fizyczne; brak satysfakcji z osobistych osiągnięć;
Ludzie, których praca nacechowana jest silnymi emocjami i wymaganiami, którym nie są w stanie sprostać, sami nie będąc zaopiekowanymi (czyli nie otrzymują sensownego wsparcia), naturalnie zaczynają tworzyć mechanizmy chroniące przed silnym dyskomfortem. To jest powszechne i normalne. Obrazowo, można to porównać do tworzenia szklanej bańki, którą osoba z personelu powoli odgradza się od tych, którymi opiekuje się zawodowo. Ta ściana bańki jest po to, by osobę chronić. Skoro nie jestem w stanie zaspokoić potrzeb osób chorych, bo nie mam na to przestrzeni albo nie wiem jak, albo nie umiem zachować zdrowego dystansu i angażuję się nadmiernie, coraz mocniej zaczynam odczuwać dyskomfort. Bańka zaczyna mnie chronić przez słyszeniem próśb, z którymi nie mam pojęcia, co mogłabym zrobić, bo cokolwiek robiłam, ponosiłam emocjonalne koszty, czyli cierpiałam. W sytuacji gdy nie mam żadnych narzędzi do radzenia sobie z tego typu pracą, może wyglądać to tak: Gdy chorego bolało, nie pomogłam, bo byłam zawalona inną pracą, gdy żalił się, czułam się bezradna, gdy szukał sensu życia i cierpienia, nie potrafiłam go wskazać, gdy umierał nawet nie mogłam potrzymać go za rękę, bo akurat wezwano mnie do innego zadania i czułam się fatalnie, a potem przez jakiś czas byłam w żałobie po nim. Nie zdążyłam dojść do siebie, a tu czekali kolejni chorzy. Długo się tak nie da. Dlatego stworzyłam osłonę przed cierpieniem: w tej bańce widzę chorego, ale nie słyszę jego jęków, merytorycznie mogę dobrze wykonywać swoje obowiązki – założyć opatrunek, zaaplikować leki, na poziomie emocjonalnym nie ma jednak kontaktu między mną a osoba, którą się opiekuję. Tak może zrodzić się depersonalizacja. Stanowi zagrożenie nie tylko dla mnie, która powoli przestaję być empatyczną i wrażliwą osobą, czyli taką, jaką byłam, gdy zrodził się pomysł tego typu pracy, ale stwarza ogromne ryzyko dla bezbronnych, zależnych ode mnie podopiecznych. Ludzie, którzy opiekują się chorymi mogą zacząć odzierać opiekę z humanizmu, ich praca może bardziej przypominać fabrykę, w której o dziewiątej jest zmiana pampersów, zaraz potem wietrzenie sal, o jedenastej zastrzyki, a o trzynastej obiad, a potem znowu zmiana opatrunków. Wszystko na czas, zgodnie z procedurami. I niewiele więcej. Hospicjum jest miejscem, które zostało stworzone do pomocy umierającemu człowiekowi, pomocy holistycznej, współczującej i ciepłej, dlatego trzeba robić naprawdę wiele, by nie tylko pacjent, ale i personel został zaopiekowany, by do wyżej opisanych sytuacji nie doszło.
Ze śmiercią podopiecznych radzimy sobie różnie. Z moich doświadczeń wynika, że zwykle poprzez poznawcze opracowanie tematu. Przewartościowanie, zmianę przekonań – z przekonania, że ludzie cierpią, by zaraz potem umrzeć, a ja niewiele mogę z tym zrobić, na przekonanie – mogę wiele uczynić, mam znaczący wpływ na ostatni etap życia człowieka, ode mnie w dużym stopniu zależy, jaki będzie ten kulminacyjny, ważny rozdział jego życia na ziemi.
Rekomendacje dla personelu medycznego? Aktywna postawa, zakładająca nieustanne nabywanie wiedzy dotyczącej zagrożeń, związanych z wykonywaną pracą i sposobów radzenia sobie z nimi, w tym przypadku wiedza ma czynnik chroniący pracownika; domaganie się zaopiekowania zespołu, nie tylko poprzez superwizje, ale i poprzez budowanie wspierającego zespołu, ze sprawnym stylem współpracy; poszerzanie samoświadomości, obserwacja samego siebie, czy z wykonywanej pracy wychodzę z satysfakcją i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, czy z frustracją, przygnieciony emocjami i po cichu hodujący własne wypalenie? Niestety po cichu, ponieważ co do własnego wypalenia pracownicy często podchodzą sceptycznie, nie zawsze mają świadomość zagrożenia. Za to bardzo wyraźnie i dosyć szybko sygnały wypalenia personelu dostrzegają osoby z zewnątrz, a już najwyraźniej i najboleśniej sami pacjenci.