Pan Mikołaj urodził się we wsi Łuka, która istniała do roku 1986, kiedy to mieszkańcy zostali przesiedleni do Nowej Łuki lub mieszkań dla przesiedleńców we wsi Bondary oraz innych miast, z powodu budowy zalewu Siemianówka.
Jak mówi, za kawalerki jechało się rowerem do Tarnopola i Siemianówki na zabawy, na odpusty. Będąc na zabawie weselnej w Eliaszukach „wpadła mu w oko” piękna dziewczyna. Nie mógł o niej zapomnieć, choć była bardzo młoda. Jeździł coraz częściej do Siemianówki, żeby się z nią spotkać. Pracowała w gospodarstwie rodziców, a on niestrudzenie kursował rowerem, żeby ją zobaczyć. W końcu poczuł, że przyszedł już czas ożenku, tym bardziej że w jej otoczeniu pojawił się drugi kandydat. Na szczęście pani Kasia wybrała właśnie jego i są już ze sobą 68 lat. Pan Mikołaj ciągle mówi o żonie – moja Kasia.
Przywiózł młodziutką żonę do Łuki, urodziły się dzieci (2 synów i córka), utrzymywali się z pracy w gospodarstwie rolnym. Pan Mikołaj był też sołtysem wsi przez 10 lat. Już pod koniec lat siedemdziesiątych zapadła decyzja o wysiedleniu okolicznych wsi. Kiedy kończył budowę nowej obory, przyszli i powiedzieli, żeby ją zostawił, bo to wszystko będzie zalane wodą, a mieszkańcy wioski zostaną przesiedleni. Ze 150 gospodarzy, tylko 8 zdecydowało się na rozpoczęcie budowy domów w Nowej Łuce a było to jeszcze szczere pole. Pan Mikołaj był inicjatorem tego pomysłu, gdyż nie wyobrażał sobie życia w blokowisku. Tak więc wybrał pierwszą opcję i znowu rozpoczął budowę domu i budynków gospodarczych, bo ciągle utrzymywał się z pracy w rolnictwie. Hodowali 7 krów, 2 konie, świnie i ciągle gospodarstwo się rozrastało. Dzieci wyrosły, poszły do szkół, potem do pracy. Jednak syn Jarosław wrócił i przejął gospodarstwo od ojca.
Pan Mikołaj jest dumny, że za swoją działalność otrzymał kilka odznaczeń np : Zasłużony Białostocczyźnie i Zasłużony Pracownik Rolnictwa.
Nadeszła starość, dzisiaj ma już 93 lata a razem ze nią także choroby. Kilka miesięcy temu został wypisany ze szpitala do domu, jako osoba leżąca wymagająca opieki długoterminowej, również medycznej. Pomimo starań dzieci nie było możliwości zapewnienia fizjoterapii domowej z NFZ ani opiekunki z GOPS, pozostawał więc pod opieką żony. W tej sytuacji nie znajdując wsparcia gdzie indziej, córka wiedząc o istnieniu Fundacji zwróciła się do nas o pomoc. Ponieważ były ewidentne wskazania medyczne Pan Mikołaj trafił pod opiekę lekarza, fizjoterapeuty i opiekunki.
Potrafi już siedzieć samodzielnie, kiedy wcześniej tylko leżał. Do tego ponownie stał się bardzo pogodny. Bardzo chętnie opowiedział nam historię swojego życia. Uśmiechnięte twarze Pana Mikołaja i Pani Katarzyny są największym wyrazem wdzięczności dla naszego zespołu.